- Louis to nie tak... - próbowałam się tłumaczyć, ale sama nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nadal nie wierzyłam w to, że stoi przede mną.
- To powiedz mi jak? Jak mogłaś nas zostawić? Jak mogłaś od tak wyjechać bez żadnego słowa? - zaczął podnosić głos... nie ma to jak miłe spotkanie po latach
- Jak mogłam? A czy którekolwiek pomyślało o mnie? O tym co jest z moimi uczuciami, gdy on zdradził mnie z ta lafirynda?! - zaczęłam się drzec na cały korytarz, a do oczu napłynęły mi łzy. Louis podszedł do mnie i mnie przytulił,
co w tej sytuacji bardzo mnie zaskoczyło. Podniosłam głowę, by spojrzeć na niego
- Przepraszam Cię, nie powinienem tego mówić. Wszyscy przez ten czas martwiliśmy się o Ciebie, że coś Ci się stało. Przez rok nie było dnia, żeby którykolwiek z nas o Tobie nie myślał, a potem... potem trzeba było zająć się życiem, ale dalej o Tobie pamiętaliśmy.
Na szczęście teraz wszystko wróci do normy - pogłaskał mnie po głowie i uśmiechnął się, ale ja się odsunęłam
- Przykro mi Lou, ale nic nie wróci do normy. Minęły dwa lata. Zdążyłam przez ten czas wszystko przekreślić. Rozdział pt.,, One Direction" uważam za zamknięty.Przepraszam. Próbowałam go wyminąć, ale stanął przede mną.
- Nie pozwolimy na to. Jesteś tu do końca prawda?
- Tak. Jacy my? Nie mów, ze są tu wszyscy... - po głowie chodziło mi jedno zdanie: ,, powiedz, ze ich tu nie ma"
- Są wszyscy. Łącznie z Twoim brat...
- Ja nie mam już brata - przerwałam mu
- Nie mów tak. On cały czas o Tobie pamieta i tęskni za Tobą
- Gówno mnie to obchodzi. Zostawił rodzinę... mnie w chwili, gdy najbardziej go potrzebowałam dla ... - nie mogłam przełknąć tego imienia - i dla Was.
Zostaw mnie. - poszłam na górny pokład, gdzie czekał na mnie Mat. Raz po raz odwracałam się patrząc, czy nie idzie za mną Louis...
- Już jestem Kochanie - dałam mu soczystego całusa w policzek
- Co tak długo? - zapytał z zaniepokojoną miną
- Yyyy... nie mogę jeszcze ogarnąć karty od pokoju - to była pierwsza wymówka jaka przyszła mi tylko do głowy
- Ach, no tak. Moja blondyneczka. - pogłaskał mnie po głowie, a ja się naburmuszyłam
- Sexu nie będzie - postanowiłam
- Co? ee... ale Kochanie ja żartowałem - myślał, ze coś tym wskóra - taki tam joke, wiesz jak jest... sucharek - wbił mi palec w żebro
- Nie mój drogi - przejechałam palcem po jego twarzy, a potem po ustach i przygryzłam jego dolną wargę
- Jesteś okrutna - naburmuszył się
- Wiem - posłałam mu całusa z wielkim uśmiechem na twarzy. Nie mogłam patrzeć na jego smutyną mine. - Ach... niech będzie
- Wiedziałem - zaszeptał
- Co tam mruczysz?
- Nie, nic. To idziemy do pokoju? - zaproponował
- Nie dzisiaj. Mogę tam iść tylko po to, żeby zasnąć. - ziewnęłam w tym momencie
- Niech będzie - uśmiechnął się porzeczesując grzywkę. Poszliśmy do pokoju.
Muszę przyznać, ze dosyć szybko zasnęłam w objęciach Mata. Jednak to nie była spokojna noc. Cały czas śniły mi się wszystkie zdarzenia sprzed dwóch lat. Tak jakby ktoś mi póścił film z tam tego okresu. Na szczęście, gdy miało dojśc do najgorszego Mat obudził mnie pocałunkiem.
- Jak śpisz wyglądasz jak miś koala - stwierdził
- Hahahaha co? - rzuciłam go poduszką - Dobrze wiedzieć - przeczesałam włosy.
- Chciałem załatwić Ci śniadanie do łóżka, ale się nie dało. Jesteś skazana na ruszenie dupy właśnie w tym momencie i ruszenie do restauracji. - rozkazał
- Nie pójde tak! - miałam na sobie białe przykrótkie szorty i czarny top
- Ok, ale się sprężaj! Spotkałem po drodze znajomego z dzieciństwa. Ma na imię Paul, przyjechał tu z grupą znajomych, głównie chłopaków, ale jeden ma dziewczynę, także nie powinnaś się czuć źle przy wspólnym śniadaniu. Widziałem się z nimi. Fajne towarzystwo.
- Może to nawet lepiej. Nie wiem jak wytrzymam z Tobą te trzy tygodnie - powiedziałam do siebie idąc do łazienki
- Wszystko słysze - w tym momencie dostałam z poduszki
- Ała! - odwróciłam się i wytknęłam mu język, a on mi przesłał buziaka. Przemaszerowałam dalej do łazienki. Umyłam biegiem zęby narzuciłam na siebie biały top, niebieską spodnice w pomarńczową łączkę, dzinsówkę i do tego pasujące brązowe sandałki na obcasie.
Wszystko to przypieczetowala pasujaca bizuteria lekki make-up, zebrane włosy w kok z zostawioną grzywką no i obowiązkowo czarne raybany. Wyglądałam całkiem nieźle, chodź nie kiedy tak o sobie mowilam.
Gdy wyszłam z łazienki Mat był już uszykowany. Miał na sobie siwe rurki i czarną koszulkę z dekoltem w serek, a do tego wysokie Nike. Bardzo mnie śmieszyło to co zastałam.
Meczył się z układaniem grzywki przed lustrem. Strasznie zabawny widok, szczególnie, ze był już wkurzony. Wybuchłam śmiechem, a on się odwrócił w moją stronę.
- To nie jest śmieszne. - podszedł do mnie i stuknął mnie w czoło - aaa chciałbym Cię teraz tak podnieść i zakręcić. - zmartwiony spojrzał na swoją rękę
- Jeszcze nie raz to zrobisz - złapałam go za podbródek i namiętnie pocałowałam, a on to odwzajemnił. W końcu się od siebie odkleiliśmy, ale dalej patrzyliśmy sobie głęboko w oczy
- Idziemy? - przerwałam ciszę
- Jasne - złapał mnie za rękę i poszliśmy do restauracji. Sala była piękna, taka ogromna, a te kolory i meble - cudo!
- To gdzie siadamy? Tak właściwie to którzy to ludzie? - zapytałam rozglądając się po sali
- Piąty stolik pod ścianą - wskazał. Nie wierzyłam w to co widzę. To nie śniło mi się nawet w największych koszmarach...
komentować! 6 komentarzy i dodaje nastepny <3
dalej dalej <3
OdpowiedzUsuńSzybkoooooo
OdpowiedzUsuńExtra pisz daaaaalejjjjjjjj GO!
OdpowiedzUsuńSuper . Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńdalej
OdpowiedzUsuńZajebisty!!! DAlej dalej !!!
OdpowiedzUsuńO boszz cudo, dalej !!
OdpowiedzUsuńCuuudowwneeee!!!Chcę dalej!!! jeśli chcech wpadnij do nas http://one-way-or-another091.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń