środa, 27 marca 2013

II rozdział - Powrót do przeszłości


- Ale One Direction? Czemu nie Linkin Park - machnęłam ręką - Wiesz jak bardzo lubie LP
- Tak, wiem, ale tu chodzi o rozgłos. Taki kontrast w przyjaźni - chciał mnie przytulić. Przyjaźń oznaczała 24/7 z 1D
- Ile ta pseudo przyjaźń ma potrwać? Myślałeś wgl o tym, że będziemy mieć mniej czasu dla siebie? - próbowałam mu wybić ten głupi pomysł z głowy.
- Do 4 miesięcy. Gdy wychodze z chłopakami... - wszystkie słowa opierały się na rozwiniętej gestykulacji i próbie zbliżenia się do mnie - jakoś Ci to nie przeszkadza.
- Chyba och nie zostawisz? - atakowałam z każdej strony - A jeśli rzeczywiście zakuplujesz się z tam tymi? Nie mam zamiaru wyjeżdżać za pół roku w ich światową... trasę - Boże skąd ja to wiedziałam. Bezsilnie usiadłam na łóżku, a Mat obok mnie.
- Jakoś to wszystko pogodzimy, zobaczysz - zaczął głaskać mnie po głowie, a ja sie przybliżyłam. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Myślisz, ze potrafiłbym zaprzyjaźnić się z jakaś bandą lalusiów? Posłuchaj chociażby ich imion... Louis*

***
- Spójrz się na mnie no! - darł się na cały dom - No, no prosze Cie Daaaarcy! Darcy Miller... - udawał poważnego. Aż odłożyłam książkę.
- Nareszcie. Jak nie jestem w centrum uwagi to mnie szlak trafia - to rzeczywiście powiedział poważnie. Ostatnio był taki sztywny, gdy jakaś fanka zachłannie wysyłała kwiaty Harremu.
- No co tam chcesz? - odezwałam się pierwszy raz.
- Uwielbiam Twój głos, jest taki matczyny i opiekuńczy. Wgl powinnaś chodzić z Liamem. - położył ręce na biodrach
- Jak Cię Niall usłyszy to będziesz miał przerąbane - przerwałam mu i zaśmiałam sie.
- Patrz na to ... - założył królicze uszy - I'm Louis and I like carrots! - zaczął kicac po całym domu przewracając wszystko co napotkał na swojej drodze. Na co wybuchłam wielkim śmiechem
- Co na to Eleanor? - tłumiłam śmiech
- Eeee - podrapał się po głowie zdejmujac uszy - pokazywałem jej to z 16 razy... Znudziła się i na koniec dała mi marchewke. - na twarzy Louisa pokazał się wielki uśmiech, który tak uwielbiałam

***

Zdążył już wymienić chyba wszystkich
- A to najlepsze... - albo i nie, ale musiałam mu przerwać
- OK! Rozumiem... - inaczej nie dało się tego zatrzymać . Wiedziałam, ze bedzie to przy mnie krazylo.
- To jak? Pójdziesz ze mna? - podniósł brew
- Tak Kochanie, pójde z Toba - wymusiłam uśmiech
- Oooo dziękuję - odwzajemnił uśmiech
- Jak wszedłeś? - zdziwiłam się
- Nie zamknęłaś drzwi. Jestem bandytą, którzy pszyedł Cie porwać i obrabować Twoje mieszkanie - przewrócił mnie na łóżko i leżał nade mna całując, a potem zjeżdżał na szyję
- Ty też nie jesteś bez winy. Zostawiłeś Pume - wytknęłam mu
- Skoro zostaje na noc - uśmiechnął się szelmofsko dalej nie będę Wam pisać co się działo, bo chyba zdajecie sobie sprawę. Wiem, ze przynudzam Wam Matem i czekacie na więcej One Direction. No niech będzie...
Rano założyłam jego koszule i poszłam do kuchni. Złapał mnie od tyłu i wyrwał z zamyślenia
- O czym tak dumasz? - pocałował mnie w policzek
- O tym jakby się wywinąć z koncertu - rzuciłam to co myślałam
- Dasz rade. Wierze w Ciebie - pogłaskał mnie po głowie - a teraz jakbyś mogła zrobić śniadanie. - Zabrałam sie za jakas durna jajecznice. Potrzebowałam jakiejś rady, pomocy np. od Liama *

***
Siedziałam na kanapie zmartwiona i roztrzesiona wtulona w Niego. Żadnej odpowiedzi tylko ciagle "nie wiem nic wiecej" i tak w kółko. Zaraz obok usiadł Liam.
- Co robimy? - skierowałam wtedy do niego liczac na konkretna odpowiedz. Babcia Ellen była już na skraju ze śmiercia. Potrzebny był przeszczep szpiku, ale ja byłam w dzieciństwie bardzo chorowita i mój się nie nadawał.
Z reszta On i tak był przy swoim, że nigdy nie pozwoli mi na tę operację. Hipokryta, sam miał już jedną nerke. Wracając do sprawy poszukiwania dawcy. Wiedziałam o istnieniu jakiejś ciotki tylko nie miałąm o niej zielonego pojecia.
Przeszukalam caly dom w poszukiwaniu jakiejkolwiek informacji, ale nic.
- Lou do cholery! Portfel! Twój! Now! - wkurzył się na niego, ale niezbyt wiedziałam o co chodzi
- Nie drzyj sie tak na niego - postawił się Harry. W tym momencie dobiegł Louis. - o bija sie o mnie. zawsze na to czekalem. - Louis sprawil, ze chodz na chwile na mojej twarzy pojawil sie usmiech.
Liam wyciagnal mala karteczke z portfela Lou
- Chodz - powiedział łapiac mnie za reke . Bylismy w kuchni.
- Tylko ja wiem o tym i nikt inny - wskazał na karteczke. Nawet żaden z chłopaków. - Pomyślisz, że to głupie, ale tu jest jeden z numerow do CIA. Załatwie Ci tą sprawe z ciotka, ale musisz siedziec cicho - byłam zszokowana wsyzstkim . Nie wiedziałam co mówić, więc tylko przytakiwałam.
***
 Byliśmy już na miejscu. Tłum piszczących nastolatek i inne takie. Wszystko przypomniało o Nim... ach...

KOMENTUJEMY!

6 komentarzy:

  1. Bardzo fajne :)
    Polecam wyłączyć weryfikację obrazkową :D

    Zapraszam do siebie :)
    http://everyone-loves-some1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. trochę się pogubiłam ale i tak super :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie Też Się Trochę Pogubiłam ;/ xD Ale Imagin Boski ^^

    OdpowiedzUsuń