wtorek, 19 marca 2013
Emily III
III rozdział
_________________________________________________
Wreszcie wstałam. Było koło 3.00 popołudniu. Wszystko było w porządku do póki nie przypomniał mi się wczorajszy wieczór.
- Jak on mógł mi to zrobić? - zaczęłam mówić sama do siebie, ale dałam sobie spokój i zeszłam na dół. W kuchni na krześle siedział Niall z Katie. Przypomniało mi się,
że z tego wszystkiego zapomniałam do niej napisać, że jednak nie przyjdę.
- Przepraszam Cię Katie - rzuciłam jej się na szyję i usiadłam obok niej.
- Twój brat mi wszystko wyjaśnij. Rozumiem, ale nie rób mi więcej takich rzeczy. Naprawdę bałam się o Ciebie - w tym momencie przytuliłyśmy się na zgodę. Obok przez cały czas siedział Niall, którego starałam się ignorować.
- Może chcesz coś do jedzenia? - skierowałam się do Kat - Ja jestem bardzo głodna - tak, głód to jedyna rzecz, która pomagała mi nie zwracać uwagi na to jak bardzo pragnę,
by był przy mnie Zayn.
- Uszykowałem Ci śniadanie. - Niall podsunął mi talerz pełen kanapek i kubek kakao pod nos. Zdziwiło mnie, że jest na tyle głupi, by sądzić, że jakieś zasrane śniadanie zmieni cokolwiek.
- Aha. To ja może pójdę się ogarnąć - dobrze wiedziałam, że jak tylko się ubiorę tak Katie mnie gdzieś wyciągnie, naprawdę tego nie chciałam, ale nie chciałam też dać Niallowi za wygraną.
- Będę na Ciebie czekała, a potem skoczymy do Starbuks'a - nie pomyliłam się. Moja poranna toaleta i ubieranie nigdy nie zajęły tak mało czasu. Nie miałam głowy do niczego, ale musiałam jednak wyjść do ludzi.
<oczami Zayna>
- Aaaaa co to kurwa? - słońce świeciło mi prosto w twarz. Spojrzałem na zegarek było po 4.00. Odwróciłem głowę, żeby wstać i ujrzałem...
- Louis? Co Ty do cholery tutaj robisz? - nawet się na niego nie wkurzyłem. Byłem po prostu zdziwiony, że tam był
- Myślałeś, że zostawimy Cie w takim stanie samemu? Za 10 minut ma przyjść Hazza mnie zmienić - był poważny jak nigdy dotąd.
- Pilnowaliście mnie? Jestem dużym chłopcem i problemy dużego chłopca mnie również dotyczą, a więc darujcie sobie. Przysięgam Wam, ze nie popełnię samobójstwa,
ale do cholery jasnej zostawcie mnie wszyscy w spokoju - tłumaczyłem wszystko słowo po słowie, ale i tak było widać, że nie słucha, a ja już naprawdę nie wiedziałem co zrobić,
żeby zostać sam. W sumie to naszła mnie pewna myśl... Wstałem z kanapy, wziąłem pierwsza lepszą paczkę papierosów, sięgnąłem kurtkę i ruszyłem ku drzwi.
- Co Ty robisz? - wyprzedził mnie Tomlinson
- Wychodzę? Tyle chyba mi jeszcze wolno - ominąłem go i zatrzasnąłem drzwi. Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon wyjechałem na ulicę. Nie wiedziałem gdzie jadę, ani w jakim celu.
Przez godzinę jeździłem bez sensu po mniej zaludnionych miejscach Londynu. W końcu naszła mnie myśl, żeby pojechać w jedno miejsce. Dzieliło mnie od niego zaledwie jakieś 20 minut drogi.
- Dojechałem - stanąłem na drodze przy pewnym lesie. Parę kroków w lewo, w prawo i trafiłem wreszcie na polanę, na którą przychodziłem kiedyś grać w piłkę z tatą. Miejsce wielu wspaniałych wspomnień.
Położyłem się na trawie i cały czas myślałem nad tym jaki jestem bez silny i jak bardzo tęsknie za Emily. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje jeszcze wczoraj, mój tok myślenia był zupełnie inny niż... zawsze.
Co się stało z tym słynnym "Bad Boyem"?
<oczami Liama>
Usłyszałem kłótnie Harrego i Lou dochodzącą z kuchni.
- Co się tu dzieje. Jeszcze teraz Wy? O co tym razem, czyżby Harry nie sprzątał po Molly? - zwróciłem się do Louisa - a może Lou zostawia wszędzie swoje ubrania? - moja twarz powędrowała w kierunku Harrego
- Nie rób sobie żartów - postraszył mnie Louis
- A więc o co chodzi? - usiadłem na krześle. Wiedziałem, ze to będzie długa rozmowa.
- Nie widzisz co się dzieje z Zaynem? Zmienił się i to o 180 stopni. Trzeba coś z tym zrobić to już nie jest ten sam Malik co dawniej - Tomlinson załamał ręce.
- Nie wystarcza Ci, że siedzimy w jego domu 24 na dobe jak jacyś ochroniarze? Zayn jest dorosły i sam doskonale wie co ma zrobić. To jego życie i jego wybór. - przerwał mu Harry
- Zamknijcie!... się - nie mogłem znieść tego ciągłego przekrzykiwania - Pogadam z nim. Obiecuję Wam to - nie chciałem tego przyznać, ale sam martwiłem się o Zayna.
Nigdy, jak znamy się 5 lat nie widziałem go w takim stanie. - A teraz chodźcie już stąd. Założę się, że ucieszy się, gdy przyjdzie, a nas tu nie będzie.
<oczami Zayna>
Wróciłem do domu, ale o dziwo było ciemno, drzwi były zamknięte, a w domu nikogo nie było. Wreszcie ktoś mnie posłuchał. Założę się, ze to sprawka Liama, on jedyny jest
tak inteligentny, by mnie zrozumieć. Poszedłem na górę do pokoju, oparłem się o łóżko patrząc na drzwi balkonowe i nic tylko myślałem. Czułem, że nie jestem nikomu potrzebny
i tak naprawdę sam nie wiedziałem po co tu jeszcze siedzę. Popłynęło przy tym parę łez. Ktoś wszedł do domu. ,, Oho... spokój się zakończył'' Zza drzwi wychylił się Liam.
- Mogę wejść? - zapytał
- Jasne, wchodź. - Zdążyłem tylko przetrzeć twarz. - Usiądź. - Wskazałem mu wiklinowe krzesło, które stało naprzeciw mnie
- Dobrze się czujesz? Głupie pytanie... - dobrze, że przemyślał to co powiedział. - Skończę z tymi pierdołami i przejdę do setna - Hah, pamięta jeszcze jak się obsługiwać z ,,Zaynem przed przemianą"
- Wiem, że Ci na niej zależy. Od tamtej pory jesteś zupełnie inny... - ach chciał mi wytłumaczyć to do czego doszedłem sam
- Liam... przerwę Ci. Ja to wiem, ale nie mam pojęcia co z tym zrobić. - pokręciłem głową
- Dlatego przyszedłem Ci pomóc. Zayn, musisz się ogarnąć. Pamiętaj, że ona czeka tam teraz na Ciebie, czeka na Ciebie w każdej chwili. Musisz zacząć działać. To wszystko może przyćmiło Ci trochę
tego jakim byłeś człowiekiem, ale tam ten Zayn, nie dawał za wygraną. Tam ten Zayn robił wszystko bez względu na konsekwencje. - coś mi zaczęło świtać. Skupiałem się na ostatnich dniach i zapomniałem jaki byłem kiedyś. ,,Czas to zmienić".
- Pamiętasz jak w siódmej klasie przylałeś Tomowi Smithowi za to, że pociągnął Twoją koleżankę z klasy za włosy? Pamiętasz? Liczył się honor i duma. Dobrze wiesz, że nie pochwalam Twojego szybkiego podejmowania decyzji,
ale nie tym razem. Wiem, że nie powinienem tego robić - cały czas wsłuchiwałem się w to co mówi i wszystko powracało, aż w końcu... przywalił mi z liścia. Podniosłem się od razu z tej podłogi.
- Hahahaha jeszcze za to oberwiesz haha, ale dzięki - a tym słowom towarzyszył męski uścisk. - Chyba nawet mam pomysł...
CDN...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Super :)
OdpowiedzUsuń