VIII rozdział
_________________________________________________
Żyliśmy wspaniale przez kolejne dwa miesiące, aż pewnego dnia...
Siedziałam u Katie. Opowiadałyśmy sobie o naszych wspaniałych chłopakach. Kat zaczęła chodzić z moim bratem. Od dawna miałam nadzieję, że się zejdą.
- O Boże Kat, jestem taka szczęśliwa - powiedziałam popijając łyka kawy.
- Ja też - była cała rozpromieniona - a co tam u Ciebie i Zayna?
W tym momencie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz
- O wilku mowa - odebrałam - No cześć Kochanie. Vas happenin?
- Nic, tylko o której będziesz u mnie? - zapytał
- U Ciebie? - zdziwiłam się - Miałam spać u siebi. Jutro mamy podwójną randkę z Kat i Niallem.
Na samo wspomnienie o tym Katie zaczęła skakać, a ja tłumiłam śmiech
- I co z tego?
- To, że muszę się uszykować. - powiedziałam tak, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie
- To weźmiesz rzeczy i przyjadę po Ciebie. O której mam wpaść?
- 11.00 pm ? - zaproponowałam
- Tak, późno? - posmutniał
- Tak, póki co jestem u Kat i obgadujemy Waszą dwójkę.
- Hahaha, odpłacisz mi się za to. Do 11!
- Pa, kocham Cię
- Ja Ciebie też - rozłączył się
- Oooo miłość jest taka piękna. Niall wreszcie zdał sobie sprawę z tego co Wam zrobił - usprawiedliwiała go
- Czasami myślę, że gdyby nie tam to zdarzenie, moja miłość do Zayna i jego do mnie nie byłaby tak silna. Rodzicom też jestem wdzięczna za to jak go przyjęli.
- No z tym miałaś szczęście. U mnie było trochę trudniej, ale to wyłącznie, dlatego że nie miałam nigdy chłopaka, ale wydaje mi się, ze już go zaakceptowali i chyba nawet polubili.
- Ogromnie się cieszę. Niall to wspaniały chłopak - poklepałam ją po ramieniu i spojrzałam na zegarek. Było po 9.00 pm. - Będę się zbierać . Pa - przytuliłyśmy się na
pożegnanie
- Pa, Kochana. Do jutra!
Gdy wyszłam było już bardzo ciemno. W głowie miałam tylko jutrzejszą randkę. Gdy zostało mi jakieś 250 m od domu usłyszałam krzyki za rogiem. Spojrzałam zza płotu
i zobacyzłam jak jakiś facet próbuje zgwałcić nastoletnią dziewczynę. Od razu pobiegłam w ich stronę, odepchnęłam gościa, a ten upadł na ziemię
- Uciekaj! - krzyknęłam do dziewczyny, a ta zaczęła biec. Mężczyzna zdążył się podnieść
- Pożałujesz tego! - złapał mnie za ramiona na tyle, ze nie miałam jak mu się wyrwać. Potem widziałam tylko ciemność...
<oczami Zayna>
Te dwa miesiące były najpiękniejszymi w moim życiu. Skakałem po mieszkaniu szykując się, jak mały chłopiec. Właśnie wypadłem z łazienki, gdy zobaczyłem na wyświetlaczu nie odczytanego smsa
- Katie? - zdziwiłem się
,, Jest u Ciebie Emily?"
Miałem złe przeczucia, więc od razu do niej zadzwoniłem
- Nie, a co jest?
- Wyszła ode mnie godzinę temu i jeszcze nie wróciła do domu. Droga zajmuje jej zwykle 20 minut. W ogóle nie odbiera ode mnie telefonu. Zdzwoniłam do Nialla, ale ten jest u chłopaków też nie może się do niej dodzwonić. Myślałam, że może poszła do Ciebie
- Nie, nie ma jej u mnie. Idę jej szukać!
- Zayn...
- Tak?
- Uważaj na siebie. Ona nie przeżyję, jeśli Tobie się coś stanie. Wiem, że jesteś w tym momencie zdenerwowany i zdolny do głupstw
- Nie martw się o mnie -rozłączyłem się i wybiegłem z domu. W pierw pobiegłem pod dom Emily, ale nikogo w nim nie było. Potem przebiegłem chyba z 10 razy drogę od Emily do Katie,
łącznie z załukami. W końcu stanąłem, by się zastanowić, kiedy mój telefon zadzwonił
*Niall*
Szybko odebrałem
- Szpital św. Marii. Jak dojedziesz to Ci powiem - rozłączył się. Tylko po to, żeby nie wyprowadzić mnie z równowagi jeszcze bardziej. Miałem to szczęście, że
szpital był tylko dwie ulice od domu Kat. Wbiegłem do recepcji
- Emily Horan. - powiedziałem stanowczo
- Sala operacyjna, 2 piętro. - powiedziała znudzona recepcjonistka.,,Jak to sala operacyjna? Co się z nią stało?"
Nie czekałem na winde tylko pobiegłem od razu na drugie piętro. Na końcu korytarza widziałem zapłakaną Kat, Nialla i chłopaków.
Pobiegłem w ich stronę
- Co się stało ? - ręce całe mi się. Niall wziął mnie na bok.
- Według zeznan, gdy wracała od Kat zauważyła jak jakiś mężczyna chce zgwałcić jakąś nastolatką, uratowała ją, ale sama musiała zapłacić, wbił jej nóż w żołądek.
Dzięki temu, że młoda nie bała się zadzwonić na policję szybko znaleźli Emily, ale jest w bardzo ciężkim stanie. - nie wierzyłem w to co mówi - Harry, weź go
- Nie nigdzie, nie pójdę będę tu siedział cały czas i czekał na Emily, aż do momentu wyjścia ze szpitala! - oparłem się o ścianę i zsunąłem na płytki.
operacja trwała 3 godziny. Na korytarzu nie było słychać nic po za łkaniem Kat i pocieszeniami Nialla. Chłopacy też byli bardzo zdenerwowani. W końcu drzwi się
otworzyły i zobaczyłem Emily na łóżku podłączoną do tych wszystkich urządzeń. A za nią wyszedł lekarz. Niall widział moje rozerwanie
- Idź z nią, ja porozmawiam z lekarzem
- Dziękuję Ci - poklepałem go po ramieniu, a z jego oczu spłynęły łzy
- Niall proszę Cię tylko nie Ty. Jeśli Ty nie będziesz się trzymał to już naprawdę nikt.
- Pogadamy potem! Idź! Rodzice przylecą jutro - i jak na rozkaz pobiegłem do sali Emily. Była taka bezbronna, taka krucha. W końcu nie wytrzymałem. Rozpłakałem się jak małe dziecko.
Pomyśleć, że mogłem ją od tak stracić. Siedziałem tak przy niej całą noc, w końcu zasnąłem. Śniła mi się ona, a raczej my, nasza przyszłość. Staliśmy przy różowym łóżeczku.
Miała małą dziewczynkę na ręku, a ja je obie przytulałem. W końcu poczułem szturchanie w ramię.
- Chodź. Zostaw ją na chwilę samą. Rodzice przyjechali - przez chwilę się zawahałem, ale poszedłem za nim. Na korytarzu minąłem się z Panią i Panem Horan.
Mama Emily była w fatalnym stanie. Przytuliła mnie jak syna, a z oczu zaczęły ciec mi łzy.
- Zobaczysz będzie dobrze. Jeszcze będziemy szykowali nam ślub zobaczysz - uśmiechnęła się przez łzy. Weszli do sali, a ja podszedłem do Nialla
- Nie wiem co mam robić - usiadłem na krześle.
- Nie możesz nic zrobić - potwierdził Niall
- I to jest właśnie najgorsze, że ona tam leży...
- Proszę, nie - Niall mi przerwał. Widać było jak jest załamany
- Gdzie Kat?
- Zemdlała nam. Byłem przy niej godzinę. Teraz poprosiłem chłopaków, żeby się nią zajęli. Powiedzieli, ze przywiozą ją jak tylko będzie chciała. Co się pewnie stanie zaraz po obudzeniu, czyli za jakieś 15 minut.
Widać, że nie daje sobie rady. Z resztą jak my wszyscy. Po godzinie rodzice wyszli z sali, a wszedł do niej Niall
<oczami Nialla>
Usiadłem obok niej i nie wiedziałem co mam zrobić.
- Co tam siostrzyczko? Wiemy, wiemy wszyscy, ze ta bajka nie skończy się tak. Głęboko w to wierzymy. Zostaniesz z nami, czy tego chcesz, czy nie - zacząłem mówić przez łzy
- Mieliśmy iść dzisiaj na podwójną randkę, pamiętasz? Kto by pomyślał, że zaakceptuje Wasz związek z Zaynem. Jesteście wspaniałą parą. Nie zawiedź go, nie zawiedź rodziców, Katie, mnie.
Może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale Lou, Liam i Harry również strasznie się do Ciebie przywiązali. Nigdy nie widziałem ich tak zrozpaczonych, a przecież znaliście się tylko dwa miesiące.
2 miesiące. Pamiętasz tam tą imprezę ? Zachowywałem się jak czterdziestoletni ojciec, hah. Proszę Cię Emily, nie odchodź! - zacząłem już zupełnie płakać. Poczułem rękę na swoim ramieniu.
Odwróciłem głowę i zobaczyłem zalaną łez Kat.
- Powinnaś teraz odpoczywać - zwróciłem się do niej
- Nie, Niall, nie w takim momencie. - pokiwała przecząco głową.
- To chodź chociaż ze mną do kawiarni na dole.
- Dobrze. A Ty Emily, proszę Cię obudź się. Nie przeżyłabym, gdyby coś Ci się stało. Jesteśmy jak siostry, zapamiętaj to! - zaczęła co raz mocniej płakać. Przytuliłem ją do siebie
- Już dobrze, chodźmy stąd. - przed wejściem stał Zayn
<oczami Zayna>
Od pół godziny miałem wrażenie, że jak tam nie wejdę to coś się stanie. Usiadłem obok niej i objąłem jej rękę. Dalej była piękna. Jej falowane włosy opadały na jej ramiona, usta były prawie sine, ale
to nic nie zmieniało
- Wiesz o tym, ze dzisiaj mijają dwa miesiące jak się poznaliśmy? Jasne, że wiesz. Jesteś w końcu tak strasznie pamiętliwa. Pamiętasz zapewne i to, ze wtedy na polanie powiedziałem ... - po polikach zaczęły mi lecieć łzy, a mój głos drgał
- Ci po raz pierwszy, że Cię kocham? I jak obiecałem, że nigdy nie pozwolę, żeby cokolwiek Ci się stało? Złamałem obietnicę, złamałem obietnicę najważniejszej osobie w moim życiu, ale nie złamie tej najważniejsze. Będę Cię kochał na wieku.
Tylko proszę Cię nie umieraj. Twoi rodzice planowali nam ślub, ja zaręczyny za miesiąc, a razem wymyślaliśmy imiona dla naszych dzieci! Masz takie wspaniałe życie przed sobą! Nie zostawiaj mnie proszę. Kocham Cię Emily! - klęczałem przy jej łóżku.
Po chwili poczułem jak jej dłoń ścisnęła moją. Zamrugała oczami, tymi pięknymi fiołkowymi oczami... spojrzała na mnie i powiedziała dość nie wyraźnie:
- Będę Cię kochać na wieki... - zamknęła oczy. Nie wierzyłem w to!
- Lekarza! lekarza! - zacząłem się wydzierać w stronę korytarza. Spojrzałem na respirator, a na nim pojawiła się prosta, ciągła linia. - Nieeee! Nie rób mi tego. Skuliłem się w kłębek. Do sali wleciała reszta. Słyszałem tylko łkania.
Rok później...
Codziennie przychodziłem w to miejsce, zawsze w garniturze, tak jak lubiła i codziennie z jedna białą różą, taką którą kochała.
- Witaj Kochanie - powiedziałem kładąc róże na grobie - Słyszałaś już pewnie, ale Ci przekarzę. Twój brat oświadczył się Katie. Muszę Ci się pochwalić, że Niall
poprosił mnie na świadka. Harry i Louis są razem tak jak podejrzewaliśmy, a Liam w końcu zdał się na odwagę i wyznał co czuje do Danielle. Zapytasz pewnie co ze mną.
A ja dalej mocno Cię kocham - uśmiechnąłem się do jej zdjęcia...
KONIEC