sobota, 15 grudnia 2012
świąteczny z Niallem
Siedziałam przed telewizorem popijając czekoladę
- Haha fajne święta - powiedziałam sama do siebie, a w oczach stanęły mi łzy. W tym momencie mój pies Pako wskoczył na kanape i usiadł obok mnie. Zaczęłam go głaskać, a on zapiszczał. Wiedział, że jestem smutna.
Zawsze wiedział, gdy coś ze mną było nie tak.
- Damy sobie radę - przetarłam spływającą po moim poliku łzę, a Pako położył głowę na moim kolanie. - Chodź włączymy telewizję. Zaraz zacznie się koncert
- Pstrykałam po kanałach i wreszcie zobaczyłam całą piątkę na scenie. Pako uradowany zaszczekał. Uwielbiał ich, a w szczególności mojego Nialla.
- Cześć Wszystkim! - krzyknął Liam na co fanki odpowiedziały mu wielkim piskiem.
- Mamy święta, ale cieszymy się, że jesteśmy tu z Wami - powiedział do nich Zayn. Wiedziałam, że cieszy go, ze ma przed sobą pełno fanów, bo tak było, ale przez ostatni miesiąc wkurzyłą się, że
nie moze tego wieczora spędzić z rodziną i Perrie.
- Chcielibyśmy na początku złożyć Wam wszystkim życzenia... - zaczął Louis
- Zdrowia, pomyślności i spokojnych świąt... - dodał Harry
- żebyście zawsze byli szczęśliwi - powiedział Liam
- ... i mała prośba, żebyście zawsze byli z nami! - krzyknął Zayn. Z boku spostrzegłam Nialla z poważną miną.
- Przepraszam, ze się wtrącę - w końcu odparł - ale póki jesteśmy jeszcze na wizji, bo potem zamiast nas wskakuje "Kevin sam w domu" - zaśmiał się - Martyna pamiętaj, ze myśle cały czas o Tobie! Wesołych świąt Kochanie!
- na te słowa zaczęłam płakać jak nigdy dotąd
- Wesołych świąt, Niall - odparłam, a Pako zawył z radości. Oglądałam dalej ten koncert, ale w pewnym momencie znurzył mnie sen. Śniła mi się starość, tak dokładnie. Ja, Niall, dwójka dorosłych dzieci i wnuczęta.
Rano obudziło mnie słońce, które wpadało przez moje okno, ale gdy się rozejrzałam nie byłam na kanapie w salonie tylko w sypialni
- Może lunatykowałam? - powiedziałam do siebie. Czasami zdarzało mi się to, więc była i taka możliwość. Zeszłam po schodach do salonu. Spojrzałam na choinkę, pod którą była masa prezentów.
Pobiegłam do choinki i kucnełam spoglądając na prezenty. Podparłam się o jedną rękę
- A może Mikołaj serio istnieje? - uśmiechnęłam się
- Hohohoho - wyszedł zza choinki sama nie wierzyłam w to co widziałam. Przede mną stał mój blond-włosy anioł. Podał mi rękę, podniosłam się i rzuciłam na niego, a on przytulił mnie jak najmocniej tylko mógł.
- Oglądałaś wczoraj koncert? - przerwał ciszę, a ja pokiwałam tylko głowa przytakując - Taką miałem nadzieje. Martyna?
- Tak ? - spojrzałam w jego głebokie, niebieskie oczy
- Stoimy pod jemiołą - pokazał palcem na mała roślinkę przyczepioną do sufitu. Więcej nie musiał mówić...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
[Jak mówiłam, będę stałą czytelniczką ^^
OdpowiedzUsuńMój ulubiony fragment "- Stoimy pod jemiołą - pokazał palcem na mała roślinkę przyczepioną do sufitu. Więcej nie musiał mówić..." *___*]
Ta z fejsa. xD
Ojej Jakie Słodkie *_* Znam Tego Bloga Z Fejsa I Warto Było Wejść*-*
OdpowiedzUsuń