niedziela, 16 grudnia 2012

imagin o Harrym


Trzecia klasa gimnazjum... egzaminy, ach wiesz jak to jest. Ciągła nauka z przerwami na grę na gitarze, czytanie książek i paczkę przyjaciół - Rose, Nathana i Tonego.
Od dawna wiedziałaś, że podobasz się Tonemu, ale on już się przyzywczaił, ze póki co nie masz czasu na chłopaka. Universytet na Oxfordzie - tak to był Twój cel.
Po mimo tego, ze byłaś dopiero w gimnazjum starałaś się, jednak dostać do dobrego liceum, po mimo tego przyjaciele i tak mogli zawsze na Ciebie liczyć.
- [T.I]! - zawołała Rose, a Ty poczekałaś, aż dobiegnie do Twojej szafki
- No, cześć. Co jest? - zapytałaś
- Pan Johnson Cię szuka. Ma być jakaś akademia... - przekazała
- Akademia? Mamy luty. Z okazji czego? - zdziwiłaś się. Akadmeia były tylko na jakieś ważniejsze świeta i uroczystości.
- Walentynki - skrzywiła się
- Od kiedy? A co z nami co rocznymi wagarami? - prawde mówiac nigdy w zyciu nie wychodzilas w Walentynki w tłum ludzi, nienawidzilas tego dnia, podobnie jak Rose.
Sama bylas zdania, ze milosc powinno sie pielegnowac 365 dni w roku, a nie tylko tego jednego. - Dobra coś wymyślimy, chodź bo spoznimy sie na matme

dwie lekcje pozniej...

- [T.I.] - uslyszalas meski glos z tylu. Odrocilas sie i zobaczylas Pana Johnsona krztaltem przypominajacego pączka, biegnacego w Twoja stronę. Zdyszany w końcu się zatrzymał.
- Rose wszystko Ci przekazała? - zpaytał
- Tak, ale... - chciałaś się wymigać, ale on Ci przerwał
- Doskonale! Zagrasz nam i zaspiewasz "All You need is love" - przewróciłaś oczami. Lubiłaś Beatles'ów, ale to już było oklepane
- Niech, będzie - mruknęłas pod nosem
- Harry, harry! - machnął na chłopaka stojącego z tyłu... chłopaka, to nie był byle chłopak i Ty o tym doskonale wiedziałaś. Cała piątka nosiła się po szkole od września... cały Jeden Kierunek.
W sumie to się zgadzało nigdy się nie odstepowali na krok i chodzili... "w jednym kierunku". Zaśmiałaś się na tę myśl.  - Znalazłem Ci partnerkę na akademie! - dalej krzyczal po mimo, ze chłopak stał zaraz obok mnie.
Wybałuszyłaś oczy, a on spojrzał się na Ciebie i uśmiechnął się
- Cc...o? Ale ja myślałam, ze będę śpiewać sama - wydukałaś
- [T.I.], nie bądź samolubna - zganił Cie Harry, a Ty nawet nie wiedziałaś skąd zna Twoje imie, Ty jego poznałaś przed chwilą.
- Jutro, próba! Pamiętajcie ! - krzyknął
- Ught! - burknęłaś, wzruszając rękoma i poszłaś

Siedzieliście na próbie już dwie godizny...

- "Nothing you can make that can't be made..." - zaczełaś kolejną zwrotkę, gdy przerwała Ci Pani Brown
- Nie! Nie stop! [T.I.] masz tam jakieś serce? - zpaytała, jakby serio
- No, podobno - skrzywiłaś się
- To rusz je. Trochę emocji! uczuć! Zawsze tak dobrze Ci szło - zauważyła
- Może daltego, ze śpiewałam sama. - byłaś szczerą dziewczyną, jednak wiedziałaś, ze nie powinnas mówić tego : - to przez niego! Rozprasza mnie!
- wskazałaś ręką na zielonookiego loczka , a on się zaśmiał
- A moze nie jesteś wystarczająco dobra? - skrytykował Cię
- Co? No to jeszcze zobaczymy! - wkurzyłaś się na niego, nikt nie mógł Ci powiedzieć, że źle śpiewasz. Zaśpiewaliśmy piosenkę idealnie... bynajmniej taka była reakcja ze strony Pani Brown.
Podczas tej piosenki prawdę mówiąc... w połowie nie musiałaś już udawać Twoje zauroczenie i uczucie do Loczka rosło ze słowa na słowo, z wersu na wers. Sama nie wiedziałąś kiedy skończyliscie.
- Doskonale! Tak, tak! Fantastycznie! Jutro Wasz debiut! Weźcie się wgarść tak jak w tym momencie! Do zobaczenia - zakreciłą się w kółko i wyszła. Zaczęłaś pakowac gitare, w pewnym momencie poczułaś rękę na ramieniu.
- [T.I.], przepraszam Cię, nie powinien tak mówić. Uważam, ze naprawdę pięknie śpiewasz, tylko widać było, ze nie mogłaś się skupić - wyjaśnił z pełnym uśmiechem na twarzy.
- Tak, dzięki za kopa. Przydał się - odpowiedziałaś mu uśmiechem i wyszłaś.

Akademia...
Wyjrzałaś za kulisy... pełno ludzi, dalej Twoi przyjaciele, nauczyciele, ale to nic byłaś do tego przyzwczajona
- Trema? - wystraszyłaś się jego głosu. Odwróciłaś głowę
- Nie. Występy w szkole na każdej akademii wprawiaja człowieka. - wyjaśniłaś, a on mrugnął tlyko okiem i wyszedł na scene w momencie, gdy muzyka zaczeła grać. Tak, zgadza się pozbyto Cię gitary w ostatniej chwili.
Pani Brown stwierdziła, że bez niej będzie bardziej... romantycznie.
Gdy zaczęłaś śpiewać nie myślałaś już o słowach tylko o jego głebokich oczach, w końcu przyznałaś to sama sobie, ze podoba Ci się strasznie i prawde mówiąc nie przespałaś pół nocy z zapytanie w głowie " co by było, gdyby"
Zaczęłaś śpiewać ostatnią zwrotkę
- Yee-hai!
Yesterday.
Oh yeah!
She loves you, yeah yeah yeah
She loves you, yeah yeah yeah
- Love is all you need... Love is all you need - na te słowa Harry podszedł do Ciebie złapał Cię za brodę i namiętnie pocałował. Cała szkołą zaczęła Wam klaskać, a Ty spojrzałaś się na niego i mocno się w niego wtuliłaś.


sobota, 15 grudnia 2012

świąteczny z Niallem


Siedziałam przed telewizorem popijając czekoladę
- Haha fajne święta - powiedziałam sama do siebie, a w oczach stanęły mi łzy. W tym momencie mój pies Pako wskoczył na kanape i usiadł obok mnie. Zaczęłam go głaskać, a on zapiszczał. Wiedział, że jestem smutna.
Zawsze wiedział, gdy coś ze mną było nie tak.
- Damy sobie radę - przetarłam spływającą po moim poliku łzę, a Pako położył głowę na moim kolanie. - Chodź włączymy telewizję. Zaraz zacznie się koncert
- Pstrykałam po kanałach i wreszcie zobaczyłam całą piątkę na scenie. Pako uradowany zaszczekał. Uwielbiał ich, a w szczególności mojego Nialla.
- Cześć Wszystkim! - krzyknął Liam na co fanki odpowiedziały mu wielkim piskiem.
- Mamy święta, ale cieszymy się, że jesteśmy tu z Wami - powiedział do nich Zayn. Wiedziałam, że cieszy go, ze ma przed sobą pełno fanów, bo tak było, ale przez ostatni miesiąc wkurzyłą się, że
nie moze tego wieczora spędzić z rodziną i Perrie.
- Chcielibyśmy na początku złożyć Wam wszystkim życzenia... - zaczął Louis
- Zdrowia, pomyślności i spokojnych świąt... - dodał Harry
- żebyście zawsze byli szczęśliwi - powiedział Liam
- ... i mała prośba, żebyście zawsze byli z nami! - krzyknął Zayn. Z boku spostrzegłam Nialla z poważną miną.
- Przepraszam, ze się wtrącę - w końcu odparł - ale póki jesteśmy jeszcze na wizji, bo potem zamiast nas wskakuje "Kevin sam w domu" - zaśmiał się - Martyna pamiętaj, ze myśle cały czas o Tobie! Wesołych świąt Kochanie!
- na te słowa zaczęłam płakać jak nigdy dotąd
- Wesołych świąt, Niall - odparłam, a Pako zawył z radości. Oglądałam dalej ten koncert, ale w pewnym momencie znurzył mnie sen. Śniła mi się starość, tak dokładnie. Ja, Niall, dwójka dorosłych dzieci i wnuczęta.
Rano obudziło mnie słońce, które wpadało przez moje okno, ale gdy się rozejrzałam nie byłam na kanapie w salonie tylko w sypialni
- Może lunatykowałam? - powiedziałam do siebie. Czasami zdarzało mi się to, więc była i taka możliwość. Zeszłam po schodach do salonu. Spojrzałam na choinkę, pod którą była masa prezentów.
Pobiegłam do choinki i kucnełam spoglądając na prezenty. Podparłam się o jedną rękę
- A może Mikołaj serio istnieje? - uśmiechnęłam się
- Hohohoho - wyszedł zza choinki sama nie wierzyłam w to co widziałam. Przede mną stał mój blond-włosy anioł. Podał mi rękę, podniosłam się i rzuciłam na niego, a on przytulił mnie jak najmocniej tylko mógł.
- Oglądałaś wczoraj koncert? - przerwał ciszę, a ja pokiwałam tylko głowa przytakując - Taką miałem nadzieje. Martyna?
- Tak ? - spojrzałam w jego głebokie, niebieskie oczy
- Stoimy pod jemiołą - pokazał palcem na mała roślinkę przyczepioną do sufitu. Więcej nie musiał mówić...


Pierwszy

Hej będę pisała opowiadania i imaginy o chłopkach z One Direction. Liczę na Wasze wsparcie i komentarze. No to do dzieła :D